pozwolić mu odejść

Lśniąca poświata księżyca przeglądała się w kałuży rozpryskujących marzeń. Deszcz wygrywał skomponowaną melodię, mówiącą o tęsknocie. Wiatr przemknął na palcach nie chcąc im przeszkadzać. Stała oparta o balustradę tarasu. Spragnione ciepła dłonie przytuliła do mokrych policzków. Przymknęła powieki uciekając w świat wspomnień. Uśmiechnęła się do nich, miała ochotę krzyczeć, że właśnie za nimi tęskni. Podszedł On. Jego ciepły oddech pieścił Jej nagi kark. Zanurzył twarz w jej złocistych lokach. Uwielbiał je, ich zapach. Spojrzała w Jego niezbadane tęczówki, przykładając dłoń do miejsca, w którym biło serce, które tak kochała. Uwielbiała ten dźwięk, był melodią wypełniającą ciszę miłości. Zatonął w zieleni Jej oczu, poszukując słów, które umarły na pokojowym parapecie.
- Wiem, że lepiej pozwolić komuś innemu by Cię kochał - wyszeptał tak cicho, że wyrazy przemknęły po wnętrzu jej serca zostawiając tylko maleńką rysę.
Uroczy dołeczek w Jej lewym policzku zamajaczył w odpowiedzi. Strącił jej dłoń ze swojego torsu, cofając się kilka kroków w tył. Unikał jej spojrzenia. Czuł, że kiedy połączy własne tęczówki z wielkimi źrenicami, które towarzyszyły mu wieczorami, zmieni decyzje.
- Opiekujesz się mym sercem - odpowiedziała, próbując odwlec nieuniknione.
Potrząsnął przecząco głową, nie potrafił Jej odpowiedzieć. Czuł, że powoli słabe serce blondynki obumiera przeszyte bólem unoszących się w powietrzu słów. Był pewien, że Jej nie krzywdzi, że zwraca wolność, którą sobie przywłaszczył. Krucha, romantyczna i delikatna. Inna niż pozostałe dziewczęta. Czarodziejka zatracona w lawinie marzeń. Kochał do szaleństwa Jej drobnostki, którymi potwierdzała swą odrębność od innych.
- Inny pokocha Cię bardziej, lepiej. Będziesz szczęśliwsza - tych kilka słów dźwięczało zielonookiej w kanalikach słuchowych. Drżały jej wargi, ręce. Łzy wypełniły źrenice.
- Pozwól mi odejść - wyszeptał brunet tuż nad Jej głową, składając pojedynczy pocałunek na malinowych ustach.
Chwyciła go za dłoń nie potrafiąc jej puścić. Dłoń, która zawsze dawała tyle ciepła. Ramiona, które były oazą bezpieczeństwa, idealnie dopasowane do jej kości policzkowych. Serce, współgrające z własnym.
Nie umiał jej opuścić. Ale czuł, że to właściwa decyzja. Nie chciał skazywać ją na trudne życie. Jego własna dusza była podziurawiona od jej spływających łez, a twarz już spragniona dotyku jej delikatnych dłoni. Uciekł, zostawiając ją samą.
Osunęła się na kolana. Nocny nieboskłon łączył się z Nią w rozpaczy, wysyłając na pocieszenie ukochany deszcz. Nie miała już serca. Brunet odchodząc zabrał je ze sobą. W myślach kołatały się słowa: Kochać kogoś to pozwolić mu odejść.
Spokojny księżyc, świadek sceny rozstania kochanków, przyglądał się Im z ufnością, że kiedyś do siebie powrócą, bo miłość nigdy nie ustaje...
melodramat pisany deszczem


Komentarze

  1. Gdy słyszy się takie słowa to nie chce się w nie wierzyć. Szczęśliwsza z kimś innym? Brednie.Pięknie to opisałaś. Aż nasuwa mi się tutaj pewna piosenka, Z nim będziesz szczęśliwsza Starego Dobrego Małżeństwa.Miłego słuchania życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. To zawsze łapie za serce. Nie rozumiem dlaczego robi się takie rzeczy. Dlaczego odchodzi się od kogoś, kogo się kocha. Piep.rzeni masochiści.... :(/soul-senses/

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dobrze znam tą piosenkę. A właściwie wiersz Edwarda Stachury, o tej samej treści i tytule.

    OdpowiedzUsuń
  4. masz rację, ale czasem los stawia przeszkody na wspólnej drodze.

    OdpowiedzUsuń
  5. mam nadzieję, że nie będzie mógł bez niej żyć.

    OdpowiedzUsuń
  6. a ja mam nadzieję, ze nie jest masochistą.

    OdpowiedzUsuń
  7. jest przekonany, że robi to dla jej dobra. Ale z tym bywa różnie.

    OdpowiedzUsuń
  8. może zrozumie, że żadna strona nie ma z tego korzyści

    OdpowiedzUsuń
  9. Zawsze mówiłam, że powinnaś pisać opowiadania.I... doczekałam się. ;) Ah, pięknie. ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty