zobojętniałeś
Rozpadłam się. Rozkruszyłam na maleńkie pyłki. Pomożesz mi je pozbierać w jedną całość? Nie, Ty mnie uderzyłeś, ja się posypałam. Kilometry tęsknoty dzieliły nasze dusze. Teraz dzielą nas całe mile różnic. Zakochanie niezauważalnie przeistacza się w przyzwyczajenie, a następnie w obojętność. Nie ma już nic co mogłoby nas połączyć. Zraniłeś. Zapomniałeś. Zobojętniałeś. Ja... Kochałam. Czekałam. Tęskniłam. Nadzieją odmierzałam dni do naszego spotkania, przekładanego w nienazwane kiedyś. Wiesz, zapomniałeś nauczyć mnie być obojętną. Pamiętaj, tego trzeba nauczyć zakochaną kobietę. Staliśmy się sobie obcy. Zbyt wiele nas różni, żeby cokolwiek mogło połączyć. Ale dziękuję. Dziękuję, że tak pięknie wychowałeś mnie dla innego mężczyzny. Kto inny nauczyłby mnie tak pięknie kochać i czekać i doczekiwać. Teraz odchodzę w zapomnienie, w ciszę, na wrzosowisko. Niech nikt mnie nie szuka. Proszę...
Polański stworzył taki film "Gorzkie gody" - źle przetłumaczony tytuł " The Bitter moon". Nie ma nic trwałego. jeśli przyzwyczajenie staje się nudą, to nie ta osoba, z którą można by wiązać życie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam -kt.
Tak mi przykro, on nie zasługiwał na Twoją miłość, spotkasz jeszcze wymarzonego faceta. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJeśli ktoś kiedyś nie przeżył czegoś podobnego, to taki wpis jak ten czyta po prostu jako głębokie, pełne smutku słowa o rozstaniu. Lecz jeśli ktoś choć raz w życiu rozpadł się na kawałki, poczuł, że z duszy płynie mu krew i że bezpowrotnie ktoś wyszarpał mu kawałek osobowości - wówczas wie, jaki dramat, jakie miliony myśli, nieprzespane noce i chwile totalnego zwątpienia kryją się za słowami, które wyżej napisałeś.
OdpowiedzUsuńNa szczęście CZAS czyni cuda :-)
Życzę Ci szybkiego, najwspanialszego w Twoim życiu cudu.
Małgorzatka
Niech ten cud stanie się jak najszybciej. To zabawne jak historia lubi się powtarzać, u mnie już po raz drugi...
OdpowiedzUsuńSzkoda, że każdy "wymarzony" postępuje podobnie. Może to we mnie jest jakiś defekt. Dziękuję, za Twoje słowa
OdpowiedzUsuńDokładnie. Nie ma nic gorszego, niż ktoś kto obiecywał wiele przestaje Cię zauważać.
OdpowiedzUsuńDrugi raz? No to w swojej wrażliwości jesteś jednak bardzo silna - przetrwałaś, masz siłę o tym pisać i jednak chyba patrzysz z nadzieją w przyszłość :-)
OdpowiedzUsuńCo nas nie zabije, to nas wzmocni - tak mówią...
Wszystkiego dobrego!
Jestem zdanie i bronić go będę dzielnie, że każda taka miłość jest początkiem dla tej, która ma przyjść.
OdpowiedzUsuńTe doświadczenie uczą nas, jak docenić miłość najprawdziwszą.
Dziękuję Ci za te słowa, są cudowne.
OdpowiedzUsuńZapisz je sobie, postaw w widocznym miejscu i wracaj do nich, kiedy wiary zabraknie. :-)
OdpowiedzUsuńMnie czasem przypomnienie sobie tego pomagało.
Teraz w modzie są chyba takie obiecanki - cacanki. Nie lubię tego, nikomu niczego, nigdy nie obiecywałem. Z wyjątkiem obecnej żony, z którą się zaręczałem.
OdpowiedzUsuńCzasami warto poczekać: kłamstwa szybko wychodzą na wierzch.
Pozdrawiam.
Zaczynam myśleć w ten sam sposób, że defekt jest we mnie... Mnie też taka historia spotkała kolejny raz. Opisałam wszystko w jednym wpisie na moim blogu, ale prawda jest taka, że żadne słowa nie są w stanie w pełni wyrazić tego, co się w takiej chwili czuje. Niemniej jednak Twój wpis jest bardzo poruszający i tak strasznie pasuje do mojej sytuacji... Pięknie ubierasz uczucia w słowa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
"Zapomniałeś nauczyć mnie być obojętną. Pamiętaj, tego trzeba nauczyć zakochaną kobietę" - lepiej nie mogłaś tego ująć.
OdpowiedzUsuńTak smutne, tak prawdziwe.
Najważniejsze, żeby potrafić się podnieść i wysnuć wnioski z relacji. Ty już to zrobiłaś. Odkryłaś, że zostałaś wychowana dla innego mężczyzny, dla TEGO JEDYNEGO. Powodzenia!:)
OdpowiedzUsuń